‘First Love, Last Rites’ to pierwszy zbiór opowiadań Iana
McEwana opublikowany w połowie lat siedemdziesiątych. Składa się z ośmiu
opowiadań, w których w większości bohaterami są dzieci lub ludzie dorośli,
którzy z różnych powodów zatrzymali się w rozwoju psychicznym na okresie
dzieciństwa/dojrzewania.
Mężczyzna zafascynowany dziennikami swojego dziadka, w
których znalazł niesamowity sposób na… zniknięcie. Chłopiec, który ogarnięty
myślą o tym, żeby mieć już ten pierwszy raz za sobą, znajduje sposób na utratę
cnoty, który w najlepszym razie można nazwać niesmacznym. Cudowne lato kolejnego
chłopca spędzone z nową współlokatorką, zakończone w bardzo gwałtowny sposób.
Próba przedstawienia teatralnego, która wymyka się spod kontroli. Spacer znudzonego
młodego mężczyzny z małą sąsiadką w upalny dzień, którego konsekwencje okazują
się tragiczne. Mężczyzna – noworodek, który marzy o powrocie do ciemnego i
przytulnego łona matki. Wspólne mieszkanie pary młodych ludzi, które wypełnione
biernością i pustką, zmienia się pod wpływem pewnego wydarzenia. Kolejny młody
chłopiec zagubiony w teatralnym, sztucznym świecie swojej ciotki doświadcza
rozmycia własnej tożsamości.
W swoich opowiadaniach McEwan pokazuje co może wyniknąć z
nudy, braku moralnego kręgosłupa, presji rówieśniczej. Pokazuje również, że nie
jesteśmy w stanie przewidzieć tego co może wydarzyć się za chwilę, a śmierć
może nadejść nawet w chwili radosnego szczęścia. Opisuje nam jak z pozoru
trywialne wydarzenie potrafi tak silnie na nas wpłynąć, że wyrywa nas z
stuporu, z którego nie mogliśmy się otrząsnąć przez długi czas. Jak wychowanie
może wpłynąć na nasze dorosłe życie, a przede wszystkim zadaje pytanie czym
jest ta „dorosłość”? Nie daje nam odpowiedzi na to pytanie, oprócz takiej, że
ten termin na pewno nie odnosi się do wieku człowieka.
Tytuł zbioru odnoszący się do jednego z opowiadań w nim
zawartych opowiada również o tematach podejmowanych
w poszczególnych historiach. Miłość, seks, inicjacja, pożądanie, śmierć,
morderstwo, gwałt, wycofanie się z świata. Znajdziemy to wszystko plus jeszcze
szczyptę magii, odrobinę tajemnicy i dusznej teatralności.
Co świadczy o wyjątkowości tych historii? Najpierw chcę Wam
powiedzieć, że nie jestem czytelnikiem, którego łatwo zszokować. Te jednak
opowiadania sprawiły, że żołądek przewrócił mi się na drugą stronę, zrobiło mi
się niedobrze, a po ich przeczytaniu pozostał mi nieprzyjemny posmak w ustach.
Czytałam je z niedowierzaniem i obrzydzeniem. Myślę, że ich siła nie tkwi w
opisywanych w nich wydarzeniach, a chyba w potędze języka, którym są napisane,
który beznamiętnie opowiada o kolejnym przekraczaniu granic, jak również sprytnych zabiegów podjętych przez
autora, które wprowadzają element zaskoczenia. Jeśli w przypadku ‘Homemade’ możemy
przewidzieć co się stanie, to w przypadku innych opowiadań mimo tego, że
spodziewałam się zaskoczenia nie byłam przygotowana na to co w nich znajdę (tak
jak w ‘Butterflies’). Wszystkie one są raczej spokojne, trochę senne i
nierealne, a jednocześnie wypełnione agresją i przemocą. Każde z tych opowiadań
opowiada o obsesji, niezdrowej fascynacji, strachu i ułomnościach natury
ludzkiej. O tym jak ludzie wykorzystują innych, zarówno fizycznie jak i
psychicznie.
Myślę, że w momencie kiedy były one opublikowane po raz
pierwszy wzbudziły wiele wzburzenie zarówno wśród czytelników jak i krytyki. Teraz,
po latach, może już tak nie szokują, ale zdecydowanie wywołują w czytelniku
wrażenie dyskomfortu i zapadają w pamięć. Na przestrzeni tych kilku dni od kiedy
zakończyłam czytanie wielokrotnie do nich w myślach wracałam lub raczej
powinnam powiedzieć – wielokrotnie mnie w myślach niepokoiły. Są jak suche, piaszczyste powietrze, które nie pozwala odetchnąć pełną piersią.
Polecam wszystkim miłośnikom lęków i chorych namiętności jak
i tym, którzy nie boją się stawić czoła odwiecznym obsesjom kryjącym się w
ludzkiej naturze.
Pozdrawiam,
Kura Mania.
Książkę przeczytałam w ramach wyzwania GRA W KOLORY.
Pierwszy akapit mnie wystraszył, drugi zaintrygował. Kolejne przypomniały, że jednak bałabym się sięgnąć po tę książkę. Często po lekturze rozmyślam nad treścią przez kilka dni (czasem nawet tygodni). Ta książka pewnie gnębiłaby mój umysł i jak mówisz nie mogłabym odetchnąć pełną piersią - a ja tego nie lubię.
OdpowiedzUsuńTeraz juz po przeczytaniu tych opowiadań sama nie jestem pewna czy wiedząc o czym są to bym je w ogóle przeczytala. Siedzą w głowie, takie klaustrofobiczne i nie dają spokoju.
OdpowiedzUsuńJa bardzo często w myślach wracam do poszczególnych części sagi o Dolangangerach ("Kwiaty na poddaszu") i rozmyślam o jej bohaterach, z psychologicznego punktu widzenia. Tutaj myślę, że byłoby to jeszcze bardziej pogłębione i... dokuczliwe. Piszesz o niedowierzaniu i obrzydzeniu - aż boję się myśleć co mogłabym znaleźć w tekście.
OdpowiedzUsuńA co ciekawe tematy poruszane w tych opowiadaniach nie są jakieś strasznie hardcorowe, bo np. w książkach Palniuka lub Welsha były bardziej paskudne fragmenty, ale napisane są tak, ze naprawdę zostają w głowie. A za "Kwiaty na poddaszu" muszę się wreszcie wziąć, bo ostatnio wszędzie się napotykam na ten tytuł :)
OdpowiedzUsuń