Nie każda babcia jest miła, sympatyczna i częstuje domowym
ciastem i herbatą z malinami. Zdarzają się też takie jak babcia George’a,
a powiedzieć o niej, że jest niemiła to
nie powiedzieć nic. Jest wredną, wiecznie niezadowoloną, wyzłośliwiająca się
wiedźmowatą staruchą. Dlatego, kiedy pewnej soboty George zostaje z babcią sam
na sam w domu wpada mu do głowy pewien pomysł. A jakby tak babcię naprawić?
Wyprostować jej postawę, ruszyć ją z fotela, napełnić energią i wybielić zęby przy okazji? Ha, to byłoby dopiero świetnie! Dlatego George postanawia podać babci specjalnie uwarzonego przez niego lekarstwo zamiast tego, które zazwyczaj staruszka zażywa.
Wyprostować jej postawę, ruszyć ją z fotela, napełnić energią i wybielić zęby przy okazji? Ha, to byłoby dopiero świetnie! Dlatego George postanawia podać babci specjalnie uwarzonego przez niego lekarstwo zamiast tego, które zazwyczaj staruszka zażywa.
Do gara poszło wszystko co tylko znalazł George w domu i
szopie – pasta do zębów, perfumy, puder, szampon, lekarstwa dla zwierząt, olej,
brązowa farba , klej, proszek do prania i całe mnóstwo innych rzeczy.
Lekarstwo okazało się prawdziwie cudowne! Co prawda nie
zmieniło charakteru babci, ale dodało jej energii i niezwykłego wzrostu. Głowa
babci przebiła nie tylko sufit w salonie, ale i dach domu! Zachwycony takim
efektem George podał te cudowny specyfik kolejnym gospodarskim zwierzętom –
kurom, krowom i owcom, na które lek podziałał zupełnie tak jak na babcię.
Tata chłopca był tak zachwycony efektami, że postanowił
produkować ten syrop na skalę masową mając w perspektywie wielkie bogactwo.
Czy jednak George zapamiętał wszystkie składniki, które
wrzucił do garnka? Czy uda mu się odtworzyć szaloną recepturę lekarstwa? I co
stanie się z babcią?
Jak zwykle historia opowiedziana przez Roalda Dahla ubawiła
mnie przednie. Sporo humoru, szczypta magii i w niecodzienny sposób wymierzona
sprawiedliwość sprawiła, że książkę czyta się błyskawicznie. Autor pokazuje nam
przy okazji tej historii, że jeśli nasi
najbliżsi krewni mają paskudne charaktery (a zdarza się to nawet w przypadku
babć!) nie zasługują oni na naszą miłość. Co nie jest takie oczywiste, bo sama
pamiętam jak pytano mnie w dzieciństwie czy kocham pewnego wujka (a go wcale
nie lubiłam), a ja czułam się w obowiązku powiedzieć, że tak.
Pozdrawiam,
Kura Mania.
Każdy pomysł jest dobry na rozruszanie starych kości.
OdpowiedzUsuńNa jesieni będzie w okolicy wystawiana sztuka i chętnie na nią pójdę, choćby po to, zeby przekonac się jak zrobili babcię po przemianie 😉
Usuń