Kiedy Hercules Poirot, mały Belg o ostrym jak brzytwa umyśle
i właściciel niezwykle zadbanego wąsa, dostaje list, w którym osoba podpisująca
się jako ABC nie tylko wyjawia mu swoje mordercze zamiary, ale i datę oraz
miejsce planowanego morderstwa, wszyscy oprócz rzeczonego Belga przyjmują to
jako list szaleńca.
Niestety, kiedy wspominana data nadchodzi okazuje się, że
trup jest. Koło zamordowanej starszej sklepikarki znajduje się otwarty ABC Railway Guide, czyli spis połączeń kolejowy. Otwarty jest na stronie z literą
B. Szybko okazuje się, że seryjny morderca zabija kolejne swoje ofiary
alfabetycznie, a w dodatku uprzedza o tym Poirota listownie wciągając go w
swoją makabryczną grę.
Czy sławny detektyw poradzi sobie z nieznanym przeciwnikiem?
Do której litery dojdzie w swym szaleństwie morderca zanim dosięgnie go
sprawiedliwość?
W części tej emerytowany już Hercules Poirot znów podejmuje
się rozwikłania zagadki wraz ze swoim przyjacielem Hastingsem. Oczywiście,
wspomniana emerytura Poirota to tylko gołe słowa, bo ciągle wraca on do swojego
„życia zawodowego” na przeróżne prośby osób, które znają jego sławę niezwykłego
detektywa.
Co mnie jednak na początku irytowało to fakt, że akcja
pomimo kolejnych morderstw rozwijała się raczej powoli, Poirot jak zwykle
trzymał karty przy sobie, ale dodatkowo wydawał się jakiś taki niezdecydowany,
trochę jakby rozkojarzony. Przez moment pomyślałam nawet, że faktycznie nie
podoła rozwiązaniu zagadki alfabetycznych morderstw i laur chwały przypadnie
policji! Nie wiem jak mogłam zwątpić w Porota, ale trzeba to przypisać świetnie
poprowadzonej przez autorkę fabule.
Dodatkowym smaczkiem są fragmenty w narracji
pierwszoosobowej, które przeplatają opowieść Hastingsa. I które również
wprowadziły mnie w pewnym momencie w totalną konfuzję, bo już już prawie, że
pewna byłam kto zabija, a tu nagle bam! i już nic nie wiem. Czyli jak zwykle.
Jest to porządny kryminał z lekko psychologicznym zacięciem
(te rozkładanie psychiki seryjnego mordercy), jak zwykle świetnie napisany i z
ciekawymi postaciami. Jeszcze byłby lepszy, gdyby więcej było tam o kolei.
Niestety, spis tras i stacji pociągowych pozostawiany przy ofiarach nie
wystarczył mi do pełni szczęścia.
Jak zwykle świetnie było się zanurzyć w atmosferze Wielkiej
Brytanii, której już niestety nie ma, a którą to przesycone są książki Agathy
Christie. Dobrze, że mam jeszcze sporo nieprzeczytanych tomów na półce, bo
zawsze, kiedy mam jakąś niemoc czytelniczą lub mam dosyć obecnej lektury sięgam
po „agatki”.
Polecam wszystkim, a szczególnie tym, którzy mają swoje
podejrzenia co do akwizytorów (choć może i niekoniecznie słuszne).
Pozdrawiam,
Kura Mania.
PS. Mam wrażenie, że coś nie tak jest z tym co napisałam
wyżej. Nie mogę się jednak ogarnąć, bo mała Mimi dziś jest pierwszy raz sama w
żłobku i jestem rozkojarzona. Dobrze, że nie jestem kardiologiem, a kura domową
to się mogę rozkojarzać przy laptopie, a nie stole operacyjnym.
M.
Zapraszam do przeczytania:
„Morderstwo w Boże Narodzenie” Agatha Christie
Znakomita powieść Agathy ! Jedna z moich ulubionych*.
OdpowiedzUsuńtommy z Samotni
*chyba wszystkie kryminały Christie należą do tej kategorii :)
Nawet te nieco słabsze są świetne :)
UsuńCzytałam, uwielbiam :)
OdpowiedzUsuńNo bo jak tu nie uwielbiać :D
Usuń