Kiedy czytałam tą książkę nie wiedziałam jeszcze, że zostanie wydana w Polsce. Teraz, jak widzę, blogosfera jest pełna recenzji "Rzek Londynu". Odkopałam więc swoją i postanowiłam ja tutaj zamieścić. Przy takim nagromadzeniu recenzji na temat jednej książki ciężko jest powiedzieć coś nowego, ale w sumie... to moje miejsce i mogę sobie robić co chcę.
Zaczyna się morderstwem. Ofiara, znaleziona w zimną styczniową noc pod katedrą św. Pawła w Londynie, ma odciętą głowę. Peter Grant razem ze swoją koleżanką Lesley zostają wyznaczeni do warty przy miejscu zbrodni. Gdy ona idzie po kawę, Peter spotyka ducha. Nie wie, że to spotkanie zmieni zupełnie nie tylko drogę jego kariery w policji, ale również całe jego życie. Grant bowiem ma specjalne zdolności – potrafi wyczuwać vestigium, czy jakby zapachów pozostałych po działaniach magicznych lub rozpowszechnianych przez magiczne istoty. Zdolność ta zostaje zauważona przez inspektora Thomasa Nightingale’a, który jest ostatnim czarodziejem w Metropolitan Police. Peter, zamiast spodziewanej nudnej fuchy w wydziale zajmującej się papierkową robotą, zostaje przydzielony do ESC9, czyli wydziału zajmującego się przestępstwami ekonomicznymi i specjalistycznymi, zwanym krótko the Folly. Wydział ten, traktowany po macoszemu przez inne, składa się z jednej osoby – wspomnianego Nightingale’a. Grant przenosi się do siedziby the Folly i podejmuje naukę u inspektora, która zazwyczaj trwa 10 lat i wypełniona jest nie tylko nauką magicznych zaklęć, ale również nudnym wkuwaniem łaciny i greki. Jego zajęcia urozmaicane są wystawnymi posiłkami przygotowanymi przez, nie do końca ludzką, Molly oraz działaniami w terenie związanymi z prowadzeniem śledztwa.
W całej opowieści są dwa główne wątki. Jeden to śledztwo dotyczące morderstwa pod katedrą, które jest prowadzone we współpracy z wydziałem do spraw zabójstw, gdzie przydział dostała Lesley. Lesley i Peter pracują wspólnie nad kolejnymi morderstwami, są nawet świadkami niektórych z nich. Doprowadza ich to do Puncha i Judy, czyli tradycyjnym przedstawieniem kukiełkowym, które ma długą historię w tradycji anglosaskiej. Pod koniec śledztwa, Peter będzie musiał polegać na swoim instynkcie, zdobytej wiedzy dzięki czemu uratuje życie pewnej drogiej mu osoby.
Punch i Judy
Drugi wątek związany jest z tytułowymi rzekami Londynu, bo wiecie, że każda rzeka ma swoją personifikację? I tak, np. mama Tamiza to ponętna i elegancka czarnoskóra bogini będąca w konflikcie ze bogiem Tamizy, który jest staruszkiem, który lubi przaśną zabawę i taniec. Jedna z córek mamy Tamizy, Beverley Brook, wpada w oko Grantowi. Zostaje on uprzedzony, że związek z boginią to nie jest prosta sprawa, ale wspólne rozwiązywanie konfliktu między bogami Tamizy przyciąga chłopaka do Beverley coraz bardziej. Zadaniem Granta jest ugłaskanie obu stron i zażegnanie konfliktu co wcale nie będzie takie łatwe. Szczególnie, że każda ze stron dysponuje potężną magia, której urokowi ciężko się oprzeć.
Książka jest świetnie wyważona – jest lekka, zabawna, ale jednocześnie zawiera ciężar brutalnych scen. Bardzo realistyczne dialogi dodają jej mnóstwo uroku. No i ta mieszanka kultur! Grant, jest mulatem, którego matka pochodzi z Sierra Leone, a ojciec jest emerytowanym muzykiem jazzowym, który dostaje heroinę na receptę od swojego lekarza. Wspomniana mama Tamiza jest czarnoskóra, jak i większość jej córek i ma egzotyczne preferencje, np. co do trunków i odzieży (co nie przeszkadza jej władać Tamizą w części londyńskiej). Dr Walid, przyjaciel inspektora Nightingale’a, mimo egzotycznie brzmiącego nazwiska jest rudowłosym Szkotem.
Jednym z najważniejszych atutów tek książki i jej jednym z głównych bohaterów jest fascynujący Londyn. Pojawia się tutaj całe mnóstwo smaczków dotyczących jego historii, które są podane w bardzo przystępny sposób, jakby mimochodem. Kolejnym plusem jest to, że książka jest bardzo osadzona w współczesnych realiach. Jest tu i oglądanie sportu na sky, korzystanie z internetu i telefonów komórkowych. Często jest to pomijane w książkach, które mimo tego, że osadzone w XXI wieku równie dobrze mogą dziać się 20 lat temu. Czuć, że Peter to normalny młody człowiek, dla którego nowoczesne technologie nie są wcale nowoczesne, a są po prostu częścią jego życia od zawsze.
Nie sposób napisać o wszystkich zaletach ‘Rivers of London’, ale naprawdę szczerze polecam wszystkim, którzy lubują się w lekkich kryminałach, tym, którzy są fanami urban fantasy, miasta Londynu lub po prostu każdemu szukającemu wciągającej lektury.
A ja już jestem po lekturze drugiej części i zapisałam się w bibliotece w kolejkę na trzecią.
Pozdrawiam,
Kura Mania.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Skomentuj. Daj Kurze coś do roboty!